Strona główna
Cegła z fabryki von Kulmiza pamiątką po alpejskich walkach z czasów I wojny światowej
Surowcem mineralnym, który miał decydujący wpływ na powstanie Żarowskiej Fabryki Szamotowej C.Kulmiz Chamottenfabrik Saarau, C.Kulmiz, był bez wątpienia kaolin, którego złoża występują pomiędzy Żarowem, Mrowinami i Kalnem oraz w pobliżu Gołaszyc i Pożarzyska. Wydobycie kaolinu na obrzeżach Żarowa rozpoczęto w 1843 roku. Rok wcześniej powstała żarowska cegielnia, produkująca metodami tradycyjnymi piecowe kafle, cegły, dachówki i inne materiały budowlane. Po opracowaniu nowych metod przygotowania surowca i zmechanizowaniu wytwórczości, w 1850 roku ruszyła produkcja na skalę przemysłową nowego zakładu, któremu nadano nazwę Żarowska Fabryka Szamotowa C.Kulmiz. Dynamicznie rozwijające się przedsiębiorstwo otrzymało państwowy złoty medal zasługi dla rozwoju przemysłu w 1861 roku, a także medal zasługi dla rozwoju przemysłu na światowej wystawie we Wiedniu w 1873 roku oraz złoty medal zasługi dla rozwoju przemysłu na Śląskiej Wystawie Rzemiosła i Przemysłu we Wrocławiu w 1881 roku. Wkrótce potem zbudowane zostały dwie fabryki filialne. Jedna z nich powstała w 1889 roku w czeskim Halbstadt, druga w 1899 roku w bawarskim Marktredwitz. Obie zaopatrywane były w surowiec wydobywany i sprowadzany z Żarowa. W 1896 roku przedsiębiorstwo przekształcono w spółkę z.o.o. i nadano nazwę Zjednoczone Zakłady Szamotowe w Żarowie, dawniej K.Kulmiz, spółka z.o.o. Vereinigte Chamottenfabrik vormals C.Kulmiz G.m.b.H., Saarau. Pod tą nazwą zakłady funkcjonowały do 1932 roku, kiedy to samodzielna spółka na skutek trudności finansowych przejęta została przez berlińskie konsorcjum Didier Werke A.G. Po poprawie koniunktury na wyroby szamotowe w 1935 roku zakłady żarowskie, wówczas Didier Werke A.G. Saarau, należały do najnowocześniejszych w branży na terenie całych Niemiec. Tylko w 1938 roku wyprodukowały 48 000 ton wyrobów ognio- i kwasoodpornych. Wyroby żarowskiej fabryki (względnie Halbstadt lub Marktredwitz) sprzedawane były do różnych zakątków Europy, dlatego dzisiaj nie dziwią nas cegły opatrzone marką C.Kulmiz, które spotykane są nawet w Kramatorsku (dzisiaj wschodnia Ukraina, dawniej Cesarstwo Rosyjskie). Do najbardziej niesamowitych geograficznie oraz historycznie miejsc, do jakich dotarły żarowskie "szamotówki" jest bez wątpienia Forcella Bragarolo – umocnione pozycje frontowe z okresu I wojny światowej, położone na wysokości ponad 2500 m n.p.m. we włoskich Dolomitach (Wschodnie Alpy). Kto i po co zawlókł cegły Kulmiza w trudno dostępny górski rejon, gdzie podstawowym budulcem był wszechobecny kamień ?!
Czytaj więcej: Cegła z fabryki von Kulmiza pamiątką po alpejskich walkach z czasów I wojny światowej
Kamieniarze i kamienne zabytki z XIII-XVIII wieku w gminie Żarów
Kamień należy do niewielu materiałów budowlanych, których zastosowanie sięga dziesiątków wieków wstecz. Możemy stwierdzić, że poznajemy kulturę starożytną po jej zabytkach i to dzięki temu, że zostały wykonane z kamienia. Do dziś podziwiamy egipskie piramidy, budowle starożytnych gmachów greckich, rzymskich zamków, kościołów i katedr średniowiecza, zachwycając się nie tylko właściwościami materiałów kamiennych, lecz również techniką i sztuką budowania tych obiektów w tamtych czasach.Z opisów historycznych wynika, że budownictwo w okresie średniowiecza opierało się na działalności tzw. strzech budowlanych, które stanowiły jedyny aparat wykonawczy przy wznoszeniu każdej większej budowli. Celowym więc będzie zapoznanie się z ich zasadami organizacji pracy. Średniowieczna strzecha budowlana była doskonale zorganizowanym zespołem składający się z kwalifikowanych pracowników budowlanych, początkowo kamieniarzy i układaczy (muratorów), a także cieśli. Po wprowadzeniu cegły, jako budulca, w skład zespołu weszli także murarze. Na czele zespołu stał mistrz strzechy, który najczęściej był równocześnie kierownikiem budowy tzw. Magister operis. Jego zastępcą był tzw. Magister Lapicida - mistrz kamieniarski, często kwalifikowany rzeźbiarz w kamieniu, ale znający także dokładnie technologie ręcznej obróbki i budownictwo kamienne.Poza tym był tzw. Magister cementarius, który kierował przygotowaniem zapraw wiążących potrzebnych w dużych ilościach na budowie. Strzecha miała swój statut wewnętrzny - regulujący prawa i obowiązki wszystkich członków zespołu. Statut silnie podkreślał dyscyplinę i warunki pracy oraz obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej zespołu.Ze względów konkurencyjnych chroniono w szczególnej tajemnicy plany budowlane zespołu, źródła surowca kamieniarskiego, sekretów technologii a także cennik płac i księgi rachunkowe zespołu. Historia powstania średniowiecznych strzech budowlanych w zachodniej Europie jest bardzo ciekawa i według źródeł niemieckich przedstawia się następująco: Wolne i samodzielne strzechy budowlane powstały i rozwinęły się z klasztornych warsztatów budowlanych we wczesnym średniowieczu głównie we Francji i północnych Włoszech i doszły do największego rozkwitu z początkiem XII wieku. Przed nimi już istniały i pracowały wyżej wymienione klasztorne zespoły budowlane, założone przy poszczególnych zakonach np. benedyktynów, cystersów itp. a składające się wyłącznie z braci zakonnych znających rzemiosło budowlane kamieniarskie.
Czytaj więcej: Kamieniarze i kamienne zabytki z XIII-XVIII wieku w gminie Żarów
Historia techniki II wojny światowej: Niemieckie niszczyciele czołgów
W trakcie II wojny światowej pojawił się niespotykany wcześniej typ pojazdów bojowych zwanych ogólnie niszczycielami czołgów (niem. "Panzerjäger" - łowca czołgów). Pojazdy tego typu były w dużym stopniu efektem wydarzeń wojskowych i gospodarczych specyficznych dla II wojny światowej. Generalnie można powiedzieć, że niszczyciele czołgów były pojazdami, w których w zamian za rezygnację z wszechstronności jaką zapewniały czołgom ruchome wieże, montowano armaty znacznie potężniejsze od tych, jakie kiedykolwiek można by instalować i wykorzystywać w walce w ówczesnych czołgach. Niszczyciele czołgów i czołgi choć często wykorzystywały identyczne podwozia, a niekiedy nawet wyglądały podobnie, znacznie jednak się od siebie różniły. Czołgi, z ich kombinacją siły ognia, zdolności manewrowych i opancerzenia, były znacznie lepiej przygotowane do prowadzenia działań ofensywnych od niszczycieli czołgów, które zazwyczaj posiadały dość cienki pancerz i wyposażone były w armatę, która miała ograniczony zakres obrotu w poziomie. Z kolei niszczyciele czołgów o niskiej sylwetce (przez co łatwiej było je maskować niż czołgi) wyposażone w armatę o większym kalibrze doskonale nadawały się do działań defensywnych i ataków z zasadzki. Równie ważny był fakt, że niszczyciele czołgów można było produkować znacznie szybciej i taniej niż czołgi, co w końcowym okresie działań wojennych przy znacznym deficycie surowców w Niemczech miało olbrzymie znaczenie dla wojennej machiny III Rzeszy.
Czytaj więcej: Historia techniki II wojny światowej: Niemieckie niszczyciele czołgów
Uroboros - staroegipski symbol w kościele pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Bukowie
Kościół pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Bukowie, wzniesiony został w połowie XIII wieku (przed 1260 r. ?) w stylu późnoromańskim. W XIV wieku świątynia powiększona została o część zachodnią, a w połowie XVIII wieku o dwie barokowe kaplice dobudowane od południa i od północy. Kościół jest budowlą orientowaną, jednonawową z symetrycznymi kaplicami, tworzącymi w rzucie formę krzyża. Po stronie zachodniej znajduje się kwadratowa wieża pokryta ostrosłupowym hełmem. Prostokątne prezbiterium zakończone jest trójboczną absydą ze sklepieniem krzyżowo-żebrowym. W prezbiterium znajduje się gotyckie sanktuarium. Nawę świątyni pokrywa drewniany sufit. Jej wnętrze posiada w dużej mierze barokowy wystrój. Wymienić tutaj można dwukondygnacyjny ołtarz główny, wykonany z polichromowanego i złoconego drewna, na którym znajdują się dwa obrazy – Męczeństwo św. Stanisława B.M., Trójca Święta. Na konsolach przy kolumnach wyrzeźbione zostały postacie św. Augustyna i biskupa. Drugi ołtarz Matki Boskiej umieszczony w kaplicy chrzcielnej, datowany jest na 1 połowę XVIII wieku, trzeci z figurami śśw. Piotra i Pawła, wykonany również w XVIII wieku, znajduje się w kaplicy południowej. Wyposażenie uzupełnia późnobarokowa ambona ozdobiona 4 figurami ewangelistów i zwieńcza figurą świętego, barokowa chrzcielnica oraz datowane na XVIII wiek obrazy Zwiastowania i św. Jerzego. W kaplicy południowej znajduje się ponadto kamienne (piaskowiec) epitafium kanonika wrocławskiej kolegiaty św. Krzyża i proboszcza opolskiego Jana Ignacego Frantzke z 1738 roku. Nic zresztą dziwnego skoro miejscowość przynajmniej od połowy XIII wieku była własnością biskupstwa wrocławskiego, a przed rokiem 1810, widymut kościelny (areał ziemi) z racji sprawowania patronatu nad bukowskim kościołem należał do wrocławskiej kapituły katedralnej. Wspomniane epitafium kanonika zostało ozdobione wyobrażeniem m.in. śmierci (kostucha z kosą), oka Opatrzności Bożej (niebawem napiszemy o tych symbolach) oraz wężem trzymającym swój ogon w pysku, który co ciekawego jest staroegipskim symbolem, znanym później jako Uroboros.
Buków, Imbramowice, Pożarzysko - gotyckie sakramentaria i znaki wyryte pół tysiąca lat temu
Urocze dolnośląskie miasteczka, wyniosłe obronne zamki oraz wspaniałe pałacowe rezydencje zachwycają wszystkich swoim pięknem, historią i skrywanymi tajemnicami. Nic zatem dziwnego, że wiele osób poświęca swój wolny czas na ich oglądanie i podziwianie. Wśród licznych zabytków dawnej architektury szczególne miejsce zajmują budowle sakralne mające niepowtarzalną specyfikę. Są one nie tylko świadectwem kultury materialnej, ale także duchowej i światopoglądowej. W dawnych czasach miejsca te często bywały świadkami ważnych wydarzeń politycznych. Dzisiaj ukazują nam stopniową ewolucję stylów architektonicznych, rozwój technik budownictwa, ale przede wszystkim ówczesne wyobrażenia człowieka o otaczającym go świecie. Tym samym kościoły są wyrazem charakterystycznych wartości dla danej epoki, a ich symbolika ma charakter uniwersalny. Uwagę licznej rzeszy turystów odwiedzających w dużej mierze gotyckie świątynie przykuwa niezliczona ilość wspaniałych obrazów, rzeźb, fresków, ołtarzy, ambon, chrzcielnic, epitafiów i in. Lista tych wspaniałości wytworzonych rękami ówczesnych mistrzów malarstwa, snycerstwa, kamieniarstwa, kowalstwa oraz ślusarstwa jest bardzo długa. Pośród sakralnych zabytków, stanowiących wyposażenie zwłaszcza gotyckich kościołów zbudowanych między połową XIII a początkiem XVI wieku, dostojne miejsce zajmują tzw. sakramentaria. Tą nazwą określane są specjalne pomieszczenia na Najświętszy Sakrament, które pełniły podobną rolę co tabernakulum. Sakramentaria upowszechniły się w średniowieczu, a zwłaszcza w okresie gotyku. W świątyniach częstokroć lokowane były po lewej stronie (od strony nawy), tuż obok ołtarza głównego, który wówczas najczęściej przybierał formę tzw. retabulum (nastawa ołtarzowa, malowana lub formie płaskorzeźby, rzeźby) i stanowiły integralną część prezbiterium kościoła. Sakramentaria wznoszone były w różnych formach. Początkowo powstawały jako zamykane nisze ścienne, często oprawiane dekoracją architektoniczną i rzeźbiarską. Od XIV stulecia sakramentaria, przybierały kształt strzelistych wież. Traktowane były jako świątynia w świątyni, dlatego też nadawano im bardzo wyszukaną formę. Taki właśnie element sakralnej sztuki, upowszechniony w dobie architektury gotyckiej, widzimy także we wnętrzach świątyń w Bukowie, Imbramowicach i Pożarzysku.
Zegar słoneczny z kościoła pw. Bożego Ciała w Łażanach
Gotycki kościół filialny pw. Bożego Ciała w Łażanach został wzniesiony najprawdopodobniej pod koniec XIII wieku. Początkowo świątynia nie miała wieży, a jej wzniesienie, datowane jest dopiero w XVI stuleciu. Orientowana budowla ma jednonawową bryłę z prostokątnym prezbiterium. W 1843 roku ponad kryptą wzniesiono zakrystię, a od strony zachodniej dobudowano wieżę. Pierwsza wieża kościelna z XVI wieku, miała ulec zniszczeniu podczas burzy, która rozpętała się latem 1645 roku. Mówiąc dziś krótko o wystroju wnętrza łażańskiej świątyni, wspomnieć należy o renesansowej chrzcielnicy, neobarokowym ołtarzu, cyborium i tabernakulum oraz o czterech kamiennych płytach nagrobnych datowanych na lata 1495-1550. Zewnętrzna elewacja kościoła, zawiera z kolei renesansową tablicę z 1569 roku, dwie płyty nagrobne z końca XVI wieku oraz barokowe epitafium z 1703 roku. Mało kto natomiast zwraca większą uwagę na zegar słoneczny – zabytek łączący w sobie, zarówno precyzję dawnej nauki, jak i tradycję sięgającą tysięcy lat wstecz. Ze względu na takie cechy, zegar ten zasługuje na nieco więcej uwagi.
Czytaj więcej: Zegar słoneczny z kościoła pw. Bożego Ciała w Łażanach
Most na Bystrzycy koło Domanic - jedna z ostatnich eksplozji II wojny światowej w Europie
Już tylko niespełna dwa tygodnie pozostały do okrągłej, 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej w Europie. Końcowym akcentem tej wojny była bezwarunkowa kapitulacja Wehrmachtu, która nastąpiła 8 maja 1945. 7 maja Niemcy, w jednym ze szkolnych budynków – kwaterze głównej Alianckich Sił Ekspedycyjnych generała Eisenhowera w Reims we Francji – skapitulowały na Froncie Zachodnim przed przedstawicielami armii USA i Wspólnoty Brytyjskiej. W imieniu aliantów pod aktem kapitulacji (później nazwanym "wstępnym protokołem kapitulacji") podpisał się ze strony aliantów gen. Walter Bedell Smith jako przedstawiciel Naczelnego Dowódcy Wojsk Ekspedycyjnych gen. Eisenhowera oraz generał artylerii Iwan Susłoparow reprezentujący najwyższe dowództwo radzieckie. Ze strony niemieckiej złożyli podpisy gen. Alfred Jodl, Szef Sztabu Dowodzenia Wehrmachtu w Naczelnym Dowództwie Wehrmachtu, reprezentujący całość sił zbrojnych oraz wojska lądowe, gen. Wilhelm Oxenius, przedstawiciel Naczelnego Dowódcy Luftwaffe, i adm. Hans-Georg von Friedeburg, Naczelny Dowódca Kriegsmarine. Delegacja niemiecka działała z upoważnienia Naczelnego Dowódcy Wehrmachtu wlk. adm. Karla Dönitza. Na kategoryczne żądanie Stalina 8 maja (było to późnym wieczorem, według czasu moskiewskiego nastał już 9 maja) w kwaterze marszałka Żukowa, w gmachu szkoły saperów w dzielnicy Karlshorst w Berlinie powtórzono podpisanie bezwarunkowej kapitulacji Wehrmachtu i innych sił zbrojnych III Rzeszy, tym razem całych Niemiec przed przedstawicielami trzech mocarstw sojuszniczych – ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii. Obecni byli: generał Carl Spaatz (USA), brytyjski marszałek lotnictwa Arthur Tedder oraz marszałek Gieorgij Żukow. Kapitulację podpisał feldmarszałek Wilhelm Keitel.
Samochody pożarnicze OSP Żarów w latach 1980-1989
Samochód pożarniczy (wóz strażacki, beczkowóz), to specjalnie oznakowany i przygotowany pojazd używany przez straż pożarną albo inną jednostkę ochrony przeciwpożarowej do udziału w akcjach ratowniczo-gaśniczych lub innych działaniach statutowych (np. prewencyjnych). W większości państw świata wozy strażackie malowane są na czerwono, są także uprzywilejowane w ruchu drogowym. Samochody pożarnicze budowane są najczęściej na podwoziach pojazdów produkowanych seryjnie, o odpowiednio dobranych zespołach i parametrach. Mogą mieć wzmocnione zawieszenia, przystosowane do długotrwałego statycznego obciążenia. Pojazd samochodowy straży pożarnej - pożarniczy, (z wyjątkiem pojazdu osobowego operacyjnego straży pożarnej, powinien mieć barwę czerwieni sygnałowej, błotniki zaś i zderzaki - barwę białą. Dopuszcza się pojazd pożarniczy o barwie khaki, również w odniesieniu do błotników i zderzaków. Pojazdy strażackie są oznaczone w większości krajów uniwersalnym numerem umożliwiającym identyfikację wozu w czasie akcji. W Polsce oznaczenie takie nazywane jest numerem operacyjnym i składa się z trzech elementów. Pierwszym jest trzycyfrowy numer (prefiks), określający powiat oraz typ jednostki. Drugim jest oznaczenie jednoliterowe województwa. Ostatnim jest dwucyfrowy numer pojazdu (sufiks), który w wypadku pojazdów PSP oznacza rodzaj pojazdu (lub jego typ) jak i przeznaczenie sprzętu. W wypadku pojazdów należących do innych jednostek ochrony przeciwpożarowej jest to po prostu kolejny numer pojazdu w danej kategorii jednostek w powiecie.
Czytaj więcej: Samochody pożarnicze OSP Żarów w latach 1980-1989
Kolejowe fotografie oraz pośpieszny pociąg nr D192 przez Żarów do Berlina
Prezentowane poniżej fotografie wystawione były jakiś czas temu na jednym z zachodnich portali aukcyjnych. W sumie 8 sztuk, wykonanych najprawdopodobniej w różnym czasie i dwu miejscach oraz wywołanych przez różnych fotografów. Jeden z egzemplarzy, przedstawia postacie 5 mężczyzn, spośród których czterech, odzianych jest w mundury Niemieckich Kolei Państwowych Deutsche Reichsbahn z lat 1933-1945. Fotografia wywołana została na 9x6,5 cm belgijskim papierze fotograficznym Ridax (firma NV Gevaert Photo-Producten, zał. w 1899 r., połączona w 1964 r. z koncernem Agfa). Jej odwrotna strona zawiera odbitą pieczęć -nieczytelny wyraz- F 197 Saarau. Nie mamy co prawda stuprocentowej pewności, czy zdjęcie to zostało wykonane w Żarowie, czy tylko tutaj wywołane, jednak potwierdzony pieczęcią związek z tą miejscowością jest bezsporny. Pozostałe fotografie (wszystkie 7 sztuk), wywołane zostały na 7,4x10,5 cm papierze fotograficznym niemieckiej firmy Leonar-Werke Arndt & Löwengard (zał. 1905 r., połączona w 1964 r. z Agfą). Fotografie te (nr 1410, 2906, 0706, 2706, 2806, 2606, 3206), przedstawiają wizytację składaną przez wyższych notabli III Rzeszy na jednym z dworców kolejowych. Najprawdopodobniej ów dworzec, znajdował się poza granicami Dolnego Śląska (być może Galicja ?), a jego nazwa pozostaje nam nieznana. Udało się nam jednak zidentyfikować jedną ze sfotografowanych postaci, a jest nią Julius Heinrich Dorpmüller – prezes Niemieckich Kolei Państwowych (Deutsche Reichsbahn-Gesellschaft) w latach 1926-45 oraz minister transportu III Reszy w latach 1937-45, od 1933 roku także przewodniczący Zarządu Autostrad Rzeszy. Wedle innych spostrzeżeń jedna z osób sfotografowanych na egzemplarzu opatrzonym pieczęcią Saarau, znajduje się także na pozostałych zdjęciach. Pozwala nam to wysnuć hipotezę, że prezentowany zbiór jest pamiątką osoby – kolejarza, który mógł pochodzić z Żarowa lub też czasowo tutaj pracował i mieszkał ?
Czytaj więcej: Kolejowe fotografie oraz pośpieszny pociąg nr D192 przez Żarów do Berlina
Kompleksy pałacowo-folwarczne w Mrowinach i Siedlimowicach na rysunkach F.B. Wernera
Friedrich Bernhard Werner to niezwykle barwna, choć dzisiaj zupełnie nieznana postać, która żyła i tworzyła w XVIII wieku. Nazwisko to z pewnością mówi niewiele i aby w pełni scharakteryzować tajemniczego bohatera tego opracowania, trzeba przytoczyć słowa Ryszarda Lena, który tak oto pisze o Wernerze w swojej książce pt. Oleśnica miasto znane i nieznane, czyli oleśnicki rekonesans śląskiego Robinsona ... Początkowo miotał się między żołnierką a powołaniem zakonnym. Był posłańcem, adiutantem, kawalerzystą, inżynierem-fortyfikatorem w stopniu konduktora - kierownika budowy twierdzy Stade pod Hamburgiem, inżynierem-mechanikiem na stanowisku dyrektora maszynerii i projektanta scenografii, w tym machin latających, w teatrze namiestnika Czech hrabiego von Sporcka, werbownikiem żołnierzy i malarzy, tłumaczem w wojsku i librett operowych we Wiedniu, kancelistą rady w Ołomuńcu i obywatelem tegoż, kancelistą biskupa wrocławskiego, ale też bawidamkiem, kochankiem, pojedynkowym mordercą, zabijaką, wagabundą, kuglarzem, konowałem, lekarzem-hochsztaplerem, gospodarzem, świniopasem, miłośnikiem wina, piwa i fajki, domorosłym kaznodzieją, ale też gorliwym bywalcem bibliotek, archiwów, gimnazjów i kolegiów, klasztorów, gabinetów natury i osobliwości, dziejopisem, w końcu scenografem, czyli rysownikiem planów i widoków oraz reduktorem, czyli kopistą map. Krótko mówiąc był obywatelem Europy. Przemierzał ją pieszo, konno, statkami rzecznymi (w tym ciągnionymi przez konie) i morskimi. Nie zważał na trudy i niebezpieczeństwa, przed którymi chroniła go głęboka religijność. Trudno zliczyć miejscowości, które odwiedził, w każdym razie własnoręczne rysunki piórkiem, kolorowane farbami wodnymi, z wedutami europejskimi liczono kiedyś na kilkanaście tysięcy (dziś ok. 3 tyś.). Kim tak naprawdę był ten człowiek o stu twarzach ? Czy warto go dzisiaj wspominać ? a może ma też coś wspólnego z naszą pobliską okolicą ?
Czytaj więcej: Kompleksy pałacowo-folwarczne w Mrowinach i Siedlimowicach na rysunkach F.B. Wernera
Lwy von Korna - strażnicy pałacu w Siedlimowicach
Twórca przedwojennej świetności pałacu w Siedlimowicach, dr filozofii Heinrich von Korn urodził się 6 kwietnia 1829 roku we Wrocławiu. Pochodził z rodziny znanych wrocławskich wydawców gazet i książek. Aktywnie uczestniczył on w życiu publicznym Wrocławia, był członkiem wielu stowarzyszeń oraz radcą miejskim. Należał do inicjatorów powstania Muzeum Starożytności Śląskich. Hojnymi darami z własnej kolekcji wspomagał Śląskie Muzeum Sztuk Pięknych we Wrocławiu, do którego trafiły m. in. prace Adolpha von Menzela i Martena van Heemskerka. W 1892 roku sfinansował zakup budynku przeznaczonego następnie na Śląskie Muzeum Rzemiosła Artystycznego i Starożytności. W prywatnych zbiorach Heinricha von Korn znajdowały się dzieła zarówno mistrzów dawnych (np. wspomnianego już Martena van Heemskerka), jak i współczesnych: Antona von Wernera czy Arnolda Böcklina. W 1867 roku od hrabiego von Pückler nabył pałac w Siedlimowicach. Z inicjatywy von Korna rezydencja, która od połowy XVIII w. stanowiła czteroskrzydłowe założenie barokowe, została gruntownie przebudowana w latach 1873-1875. W rezultacie powstał neorenesansowy, dwukondygnacyjny pałac, pokryty dwuspadowym dachem z bogato zdobionymi lukarnami. Całość założona była na planie litery L. W tym samym czasie dobudowano do pałacu od strony północnej czterokondygnacyjną wieżę z cebulowatą kopułą, a od strony wschodniej kaplicę i niewielką oranżerię. Elewacje pałacu zdobił bogaty tynkowany detal w postaci pilastrów, obramień otworów okiennych, boniowania, dekoracyjnych szczytów, sterczyny, a także gryfów i maszkaronów. Główny portal ozdobiono herbem z dewizą rodziny von Korn, brzmiącą „CANDIDE ET CAUTE”, czyli "Zacnie i Przezornie". U wejścia do gruntownie odnowionej i rozbudowanej rezydencji, posadowiono dwie kamienne rzeźby przedstawiające lwy w pozycji stojącej z głowami zwróconymi ku sobie. Heinrich von Korn jako miłośnik i znawca sztuki, także tej starożytnej z pewnością dobrze znał symbolikę zwierzęcia, którym nakazał przyozdobić schody prowadzące do własnego pałacu. Wybór ten był zatem przemyślany.
Czytaj więcej: Lwy von Korna - strażnicy pałacu w Siedlimowicach